Bób w swoim życiu jadłam może dwa razy. Mało, prawda? Pamiętam jednak, że bardzo mi smakował. Dlatego też, kiedy przechodziłam obok mojego ulubionego straganu nie mogłam się powstrzymać od nie kupienia kilogramowego woreczka pełnego bobu. Przyniosłam to cudo natury do domu i zaczęłam się zastanawiać... Pierwsze (ba! i nie ostatnie!) co wpadło mi do głowy to właśnie taki dodatek do obiadu. K był zachwycony!

Składniki:
  • szklanka bobu 
  • 100 gram zielonej fasolki szparagowej 
  • dwie łyżki masła 
  • odrobina oliwy z oliwek
  • sól
  • czosnek
  • dwie łyżki bułki tartej

Bób gotujemy w nieosolonej wodzie (nie chcemy przecież aby stracił swój wspaniały, zielony kolor) przez 10-15 minut- wszystko zależy od tego czy bób jest młody czy stary. Pod koniec gotowania doprawiamy solą. Odcedzamy bób, ściągamy z niego skórkę. W tym czasie gotujemy fasolkę szparagową- na początku odcinamy końce i gotujemy przez 5-7 minut. Tak by nadal była al dente. Po ugotowaniu (lub przed) fasolkę kroimy na pół. Na patelni rozpuszczamy masło wraz z oliwą z oliwek (taki zabieg powoduje, że nasze masło się nie spali), dodajemy pokrojony w drobną kostkę ząbek czosnku. Wrzucamy na patelnie ugotowany i obrany ze skórki bób, ugotowaną fasolkę i dusimy przez chwilę z czosnkiem. Doprawiamy solą. Po kilku minutach dodajemy bułkę tartą. Nadal całość smażymy. Po chwili powinno być gotowe! Smacznego.


Brak komentarzy