Strony

wtorek, 15 października 2019

Placuszki na kefirze z duszoną śliwką, sosem z białem czekolady i malinowym mascarpone


Zupełnie nie na temat. 

Ostatnio doznałam wielkiego szoku, kiedy okazało się, że moja mama nie lubi ryb. Właściwie ponad dwadzieścia lat żyłam z błędnym przekonaniem. Gdyby pytanie w Milionerach, to o najwyższej wartości, brzmiało "Jaką rybę lubi Twoja mama?" i powiedzmy, że odpowiedź C by brzmiała "Nie lubi ryb" to wykluczyłabym ją jako pierwszą i przegrałabym milion. 

A było to tak. Tato w niedziele postanowił złowić coś na kolację. Udało mu się złapać trzy piękne sztuki. Jedna dla mnie, dwie na wieczór. W koprze, natce pietruszki i rozmarynie z jabłkiem, czosnkiem i cytryną upiekłam dwa średniej wielkości karpie. I o ile nie przepadam za ich mulistym smakiem i zapachem, to tak perfumowane wyszły perfekcyjnie. I teraz stop klatka. Wyobraźcie sobie ten moment. Ja, niewdzięczna córka, która w domu pojawia się od wielkiego dzwonu, jednak zawsze kiedy tylko ma okazję gotuje swoim rodzicom same smaczne rzeczy i jej wyznanie, a właściwie taty.. "mama nie lubi ryb". Nagle przewertowałam dwadzieścia parę lat swojego życia i zdałam sobie sprawę, że ryby bywały na naszym stole, jednak niezbyt często, co znaczyło tylko jedno. Ona nie jest ich fanką. Co z kolei świadczy o tym, że upodobania kulinarne mam Jego. Jak i charakter, sposób bycia, poczucie humoru, pracoholizm oraz miłość do czarnej kawy i whiskey. Zabawne, odkrywanie Jego cech w sobie.  

Zawsze dziwiły mnie smaki moich braci. Za grzybami nie przepadają, kukurydza odpada, oczywiście z rybami ta sama sytuacja. Na dodatek jeśli danie wychodzi poza nawias, to już niech lepiej tam zostanie, bo gloryfikować należy przede wszystkim schabowego z ziemniakami. Całe dzieciństwo zastanawiałam się w kogo się wdali. W niedzielę to jedno wyznanie, nie lubię ryb, rozjaśniło mi wszystko. 

A potem poszło falowo. Mama, której rzekomo zawdzięczałam swój kulinarny talent wyznała, że właściwie nie lubi gotować. Nie lubi nowych smaków. Mogłaby w sumie nie jeść kiedy jest w naszej pracowni. I że ona chce szyć. I tylko dlatego, że otwieram szwalnię i ona będzie w niej rządzić, z powodu tych wyznań jeszcze nie zawalił mi się świat. 

Tekst jak zwykle koloryzowany. Ćwierć żartem, trzy czwarte serio. Mam farta, że moi rodzice nie czytają mojego bloga. Mogę sobie z Wami trochę poplotkować. 

___________________

A wracając do meritum. 

Placuszki na kefirze z sosem z białej czekolady, malinowym mascarpone, duszoną śliwką i figą to danie, które kojarzy mi się z przemiłym porankiem, z dobrą atmosferą, z uśmiechem. 

Składniki (na 4-6 porcji):

  • 2 szklanki kefiru 
  • 2 jaja 
  • 1 szklanka mąki 
  • 4 łyżki oleju rzepakowego plus do smażenia 
  • szczypta soli 
  • 4 łyżki cukru 
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • szczypta cynamonu 
Dodatki:
  • sos czekoladowy na bazie białej czekolady i śmietany 30%
  • mascarpone wymieszane z mrożonymi malinami i serkiem homogenizowanym o smaku waniliowym 
  • duszone na maśle śliwki z cynamonem i cukrem 
  • figa
  • pokrojony w kostkę wafelek kokosowy
Kefir, jajka i olej dokładnie wymieszaj. Dodaj pozostałe składniki i połącz składniki na jednolitą masę. Rozgrzej patelnię i smaż na oleju niewielkie placuszki po minucie lub dwie z każdej strony, w każdym razie do zarumienienia. Odłóż usmażone placuszki na talerz wyłożony ręcznikiem papierowym. W wolnej chwili wymieszaj pół szklanki malin z 200 g mascarpone oraz 100 g serka homogenizowanego o smaku waniliowym. Rozpuść i nieco zredukuj czekoladę białą rozpuszczoną w kilku łyżkach śmietany oraz podduś śliwki na łyżce masła z cynamonem i cukrem do smaku. Podaj usmażone placuszki z przygotowanymi dodatkami oraz figą i pokrojonym wafelkiem kokosowym. 

Smacznego, Klaudia!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz