Strony

piątek, 28 września 2018

Sałatka z malinami, fetą i cukinią

Teraz, kiedy moja noga leżakuje w gipsowej formie muszę jeszcze bardziej zwracać uwagę na to co trafia do mojego żołądka. Przy aktywności fizycznej równej zero moje zapotrzebowanie kaloryczne jest równe podstawowej przemianie materii. To nie są najlepsze informacje. Jeszcze baczniej muszę pilnować tego co kładę na swój talerz.Jednak nie ma tego złego co na dobre by nie wyszło. Wracam do moich ulubionych sałatek i zup. Żeby było lekko, fit i dietetycznie. I co bym nie utyła milion kilogramów w ciągu najbliższych tygodni, kilku.. 

Dzisiaj lekka, chrupiąca sałatka z malinami, winogronem, arbuzem i fetą. Miętą, cukinią i balsamicznym sosem. Taka co jeszcze pachnie latem chociaż już jest jesień. 

Składniki pokrój, ułóż na talerzu i polej dressingiem. 
  • cukinia pokrojona w plastry 
  • kawałek sera feta
  • maliny 
  • arbuz
  • roszponka
  • sos balsamiczny 
Smacznego, Klaudia!









niedziela, 23 września 2018

Polędwiczka w piernikowej panierce, sosie piernikowym na orzechowo- limonkowym puree z batata




Gotowanie jest zupełnie inne kiedy gotujesz z miłości do najbliższych Ci osób. Dasz wiarę?


Składniki (2-3 porcje)

  • 1 polędwica wieprzowa
  • sól, pieprz
  • 3 pierniki z miodem Kopernik Toruń 
  • tymianek 
  • olej rzepakowy do smażenia 


Sos piernikowy:

  • 2 pokruszone pierniki Kopernik Toruń
  • 3/4 szklanki śmietany 30%
  • 3/4 szklanki bulionu drobiowego lub wołowego 
  • sól, pieprz, tymianek 


Puree z batata

  • 1 średni batat (700 gram)
  • 1 łyżka masła orzechowego 
  • skórka otarta z połowy limonki 
  • sok z ćwiartki limonki 
  • sól 


Marynowana cukinia:

  • 1 mała cukinia 
  • litr wody 
  • 1/4 szklanki octu 
  • 1/4 szklanki cukru
  • 1 łyżka soli 
  • 2-3 liście laurowe
  • 2-3 ziarna ziela angielskiego 
  • 1 gwiazda anyżu 


Dodatkowo:
- puder z piernika
- maliny
- świeży tymianek
- ocet balsamiczny

Polędwiczkę wieprzową dopraw solą, pieprzem i tymiankiem. Wszystkie pierniki utrzyj w moździerzu na puder. 1/3 przygotowanego pudru wsyp na talerz i panieruj w nim polędwicę. Smaż na patelni na mocno rozgrzanym oleju rzepakowym po minucie lub dwie z każdej strony. Przełóż usmażoną polędwiczkę do naczynia żaroodpornego i piecz w piekarniku nagrzanym do 170 stopni jeszcze 10 minut. Następnie odstaw polędwiczkę by "odpoczęła".

Batata ugotuj do miękkości, odcedź. Dodaj masło orzechowe, sok i skórkę z limonki. Zblenduj na gładkie puree.

Na patelni upraż 1/3 utartych pierników. Wlej śmietanę, dodaj bulion i gotuj sos. Dopraw solą i tymiankiem świeżym. Sos zblenduj na gładką masę.

Wodę ugotuj z octem, cukrem, solą i przyprawami. Cukinię obierz, pokrój w drobną kostkę. Zalej zalewą i odstaw na kilkanaście minut lub dni.

Polędwiczkę pokrój w plastry. Na talerzu połóż porcję puree z batata. Wlej sos. Ułóż polędwiczkę oraz marynowaną cukinię. Wierzch posyp pozostałym pudrem z piernika. Ułóż maliny. Obok malin zrób kleksy z octu balsamicznego. Wierzch dania udekoruj świeżym tymiankiem.

Smacznego, Klaudia. 








sobota, 22 września 2018

Krem piernikowy mascarpone





Ten przepis zrodził się w mojej głowie z dwóch powodów - po pierwsze chciałam wziąć udział w konkursie, a danie to miało pomóc mi w wygranej. A po drugie odwiedziła mnie bardzo ważna osoba i postanowiłam stworzyć dla niej wyjątkowe danie. W ten sposób na talerzu zrodziło się coś z miłości i przyjaźni. Z miłości do gotowania i z prawdziwej przyjaźni. Lubię rozpieszczać bliskie mi osoby, a jedną z takich osób jest właśnie moja przyjaciółka. Czasami proste czyny wyrażają więcej niż najpiękniejsze słowa. Spróbujcie ;)    


Składniki (na 2 porcje)

  • 200 gram mascarpone 
  • 4 pierniki serca piernikowe w deserowej czekoladzie "Kopernik Toruń"
  • kilka ziarenek kardamonu 
  • skórka otarta z 1 limonki 
  • 2 łyżki miodu 
  • 2 figi 
  • 1 łyżka balsamico 
  • maliny 
  • kilka pierników "Kopernik Toruń" 


W moździerzu ucieram kardamon na pył, dodaję pierniki i również ucieram na puder. Dodaję mascarpone oraz miód i skórkę z limonki. Mieszam dokładnie krem, który przekładam do miski. Po umyciu i osuszeniu w tym samym moździerzu ucieram kilka pierników na puder, który suszę 5 minut na pergaminie w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. 
Na patelni rozgrzewam łyżkę miodu i karmelizuję na nim figi z dodatkiem balsamico przez dwie minuty. Na talerzu kładę porcję kremu, dodaję figi, maliny a wierzch posypuję pudrem. Całość dekoruję miętą. 

Smacznego, Klaudia!













czwartek, 20 września 2018

Grillowana figa z fetą








Zamarzyło mi się upiec chleb i nie spodziewałam się, że nosząc okulary i jednocześnie otwierając piekarnik może zdarzyć się taka sytuacja, że przez 30 sekund jesteś za mgłą. To całkiem długie 30 sekund jak na czas oczekiwania by dowiedzieć się czy Twój chleb się upiekł czy nie. 

Dzieją się różne rzeczy ostatnio i aż trudno mi w to uwierzyć. Ilość przeróżnych sytuacji powoduje, że aż trudno zebrać myśli. Jedynie dobre jedzenie jest tak samo niezmiennie dobre. 

I tutaj kłaniają się figi. Z grillowanym pieczywem. Z kruszoną fetą. Z balsamico i ziołami. Kolejna tak prosta propozycja ale urzekająca zupełnie. W każdym razie moje kubki smakowe. Bo jak wie wiele z Was lub nie, figa to taki owoc, który przez pewne dwa tygodnie mojego życia stanowił podstawę mojej diety i zakochałam się wtedy w nim do szaleństwa. 

I najbardziej smakuje mi prosto z drzewa, w banalnej formie, bez większego towarzystwa. 

Składniki;

  • 4 figi 
  • kawałek sera feta
  • 2-3 kromki pieczywa żytniego 
  • sos balsamico 
  • miód 
  • pieprz świeży
  • świeże zioła np. tymianek 
  • masło
Na maśle grilluję figi i pieczywo. Doprawiam pieprzem i tymiankiem. Kroję figi i układam na talerzu, posypuję pokruszonym serem feta. Polewam miodem i balsamico. Podaję z grillowanym pieczywem. 

Smacznego, Klaudia. 




środa, 19 września 2018

Jajka z kurkami


Chyba się powtarzam. Albo i nie? A może jest ktoś nowy, kto jeszcze nie wie? Przypomnę. Muszę bo się uduszę. Ze wszystkich posiłków jakie istnieją najbardziej kocham śniadania. Pomimo tego, że najczęściej ich nie jem to najmocniej je cenię. Nie jem ich bo zazwyczaj nie mam czasu ich celebrować, a tak wielką miłością darzę ten posiłek, że nie mam ochoty traktować go po macoszemu. W moim odczuciu jedyne słuszne śniadanie to jedzone leniwie w gronie bliskich mi osób. Z dobrą kawą, muzyką. Takie które może potrwać trochę dłużej niż kilka minut. Z ciekawą dyskusją w tle o ratowaniu świata. Może to brzmi zabawnie, może nie jest to normalne i właściwie nie musi. Ale dla mnie to tak istotny posiłek, że wolę go odpuścić niż zjeść byle jak a jeśli zjeść to tylko po królewsku. 
Muszę się Wam pochwalić. Od soboty jem królewskie śniadania. Zazwyczaj w łóżku. W doskonałym towarzystwie. Z moją ukochaną kawą z Londynu, której zapas mi się zwiększył dzięki Piotrkowi. Piotrek w ogóle dba żebym nie przytyła więc zrobił mi dziś na śniadanie smaczny fit omlecik z płatkami owsianymi i rodzynkami z jogurtem. Może, jeśli namówię go na odwagę, zechce podzielić się z Wami tym przepisem. A dziś coś mojego...

Dziś dzielę się ja. Kurkami. Uwielbiam je, zdecydowanie są to moje smaki. Domowe pieczywo, jaja z wolnego wybiegu ze wsi od gospodarza, kurki zakupione w warzywniaczku podsmażone na maśle z szalotką. To tak banalnie proste a smaczniejsze niż cokolwiek innego. Wiosnę ubóstwiam za szparagi, za to jesień to dla mnie właśnie kurki i figi. Zima to Boże Narodzenie i pierniczki. A lato to pomidory malinowe z działki. 

To tak banalnie proste, że aż wstyd się tym dzielić. Jednak wiem, że potrzebujecie tego. Dlatego zostawiam Wam poniżej przepis. Na coś smacznego. 

Przepis na chlebek, który odmienia życie macie tutaj. Bierzcie i dzielcie się z tego wszyscy. Jest strasznie fit, a przy okazji to bomba wartości odżywczych i samo zdrowie. Poważnie. 

Pozostała część talerza prezentuje się następująco:

  • 3-4 jaja z wolnego wybiegu 
  • 200 gram kurek 
  • 2-3 łyżki masła 
  • 1 szalotka 
  • garść parmezanu 
  • pomidorki koktajlowe 
  • sól i pieprz
  • świeże zioła, np. oregano 
Na maśle smażę szalotkę oraz kurki do zarumienia. Do kurek lubię dodać rozmaryn więc czasem szczyptę wsypię. Dodaję pomidorki koktajlowe i całość smażę chwilę. Wbijam jaja i od razu ściągam z ognia patelnię. Odstawiam na kilka minut by jajka doszły. Najlepiej pod przykryciem. Posypuję parmezanem wierzch i podaję z domowym pieczywem, świeżymi ziołami i jeszcze kilkoma pomidorkami. 

Smacznego, Klaudia.







A teraz... chyba pójdę upiec chleb, tak wielką mam na to ochotę. 

wtorek, 18 września 2018

Pomidory malinowe z kozim serem i bazylią



I stało się. Zostałam uziemiona i nie spodziewałam się tego zupełnie. Cały mój świat teraz to obszar mojego łóżka i nie zmieni się to przez najbliższych kilka dni lub tygodni. Miałam tyle planów: zapisać się na tańce, odwiedzić Lwów za dwa tygodnie, spotkać się z przyjaciółką za tydzień, intensywny czas w pracy, miałam wymyślony świetny plan i chciałam zrobić pierwsze próby projektów. Znacie to powiedzenie? Powiedz coś głośno a Bóg na górze zacznie się śmiać, zamarz o czymś a droga do osiągnięcia celu będzie bardziej kręta niż Ci się wydaje.
Przyzwyczaiłam się, że moje życie to pęd z elementem skoków przez płotki - nie spodziewałam się tylko, że będę musiała skakać i pędzić o kulach! Nigdy nie jest u mnie łatwo a wręcz zawsze trudno. I z tej całej sytuacji staram się wyciągnąć tylko pozytywne wnioski. Może gdzieś ktoś na górze uznał, że moje miejsce jest w domu teraz, może to ochrona przed czymś albo przymusowy urlop. Nie wiem. W każdym razie mam teraz dużo czasu i postanawiam go przełożyć na pozytywy.

Pozytywne aspekty tej sytuacji to fakt, że wreszcie doczytuję literaturę, która od dawna leży i się kurzy. I że ja czuję się wypoczęta jak nigdy od roku lub dwóch lat i to jest sukces. Że dbam o to co jem i piję, o serce, duszę i umysł. Dawno tak nie było. 

A wracając do jedzenia! Lubię świeże, swojskie pomidory z działki mojej mamy. Z oliwą, bazylią z kozim serem i pieczywem dobrej jakości. Postanowiłam też, że na urlopie upiekę chlebek na zakwasie żytnim. Więc niebawem spodziewajcie się fajnych przepisów. Będę robiła też marynowane warzywa i owoce bo zaraził mnie tym doskonały kucharz Paweł. I mam głowę pełną tylu pomysłów, że już się boję co z tego wyjdzie. 


Składniki:


  • kilka pomidorów malinowych 
  • oliwa z oliwek 
  • świeżo zmielony pieprz
  • kozi ser
  • bazylia 
  • świeże pieczywo
Pomidory umyj i obierz ze skórki. Pokrój na cząstki. Kozi ser pokrusz, bazylię posiekaj. Ułoż składniki na talerzu i polej oliwą, dopraw pieprzem i solą jeśli masz ochotę. Podaj z chrupiącym pieczywem. 

Smacznego, Klaudia!




wtorek, 11 września 2018

Śniadaniowa pizza z jajkiem, szynką parmeńską, oliwkami i pomidorkami




Uwielbiam dzielić się jedzeniem i gotować dla bliskich i dalekich mi osób. Zawsze śmieję się, że abym coś ugotowała to trzeba sobie na to zasłużyć. Stety i niestety prawdą to nie jest, abym coś ugotowała wystarczy jedynie być moim gościem. Albo inaczej. Być głodnym moim gościem. Albo być niewybrednym głodnym moim gościem. I wówczas jest idealnie. 


Kiedy przy stole siedzi siedem osób i każdy piszczy z zachwytu nad jakimś daniem to znaczy, że jest ono smaczne? Mam nadzieję. Historia jest tego typu. Wiecie, miasto, noc i muzyka. Są u Ciebie goście na weekend ale z nocy na noc goście się mnożą i budzisz się w niedzielny poranek a w Twoim domu jest łącznie z Tobą siedem osób. Nagle zdajesz sobie sprawę, że sklepy są zamknięte a Twoja lodówka zupełnie nie jest gotowa na wykarmienie takiej ilości osób. I nagle podświadomie włączasz kreatywność. Wszyscy na Ciebie liczą, w końcu jesteś mangopapaja i na pewno tym razem również ugotujesz coś smacznego. Tylko z czego??? Właśnie z tego, z pomysłu. 

Chociaż na co dzień nie używam białej mąki i zazwyczaj nie kupuję jej, chyba, że jest mi potrzebna. I tu szczególne podziękowania należą się mojej babci, gdyż to ona stoi za tym, ze mam jej spory zapas kiedy ostatnio byłam u niej w odwiedzinach. Kochana, stwierdziła, że może przyda mi się kilka kilo do wypieku drożdżówki, chociaż na Boga, nigdy nie upiekłam dobrego drożdżowego ciasta, jak żyję. Ale wiecie jak to z babciami bywa- odmówić nie to, że nie można. Się nie da. 

Dzięki temu zapasowi upiekłam moim towarzyszom leniwego poranka kawał dobrego drożdżowego placka, który został posmarowany kwaśną śmietaną, solidnie obsypany majerankiem i udekorowany tym co w lodówce było. Jajkami, czarnymi oliwkami, szynką parmeńską i pomidorkami koktajlowymi. Po wypieczeniu wierzch obsypałam szczypiorkiem i podałam z guacamole. 

Musiało smakować skoro wszyscy pytali mnie czy wrzucę przepis na bloga. I czy jeszcze dzisiaj. 

Składniki (na 7 porcji):

Ciasto:

  • 300 gram mąki pszennej 
  • opakowanie suchych drożdży 
  • pół łyżeczki soli i cukru 
  • 1/3 szklanki oleju rzepakowego 
  • 1/2 szklanki ciepłej wody 
Dodatki:
  • 7-8 jaj 
  • szklanka czarnych oliwek 
  • szklanka pomidorków koktajlowych 
  • 4-8 plastrów szynki parmeńskiej 
  • 1/3 szklanki kwaśnej śmietany 
  • sól, pieprz, majeranek 
Mąkę mieszam z sola, cukrem i drożdżami. Dodaję olej i wodę, wyrabiam ciasto. Jeśli jest zbyt płynne dodaję mąki a jeśli zbyt gęste to oleju. Ciasto nie może być zbite, jeśli klei się do rąk tylko delikatnie to najlepiej polać dłonie olejem i wyrabiać przez 10 minut, do uzyskania jednolitej masy. Odstawiam ciasto do wyrośnięcia na 30 minut, ja w tym celu uruchamiam piekarnik i nastawiam na 50 stopni w termoobiegu. Wyrośnięte ciasto przekładam na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia i rozciągam na całą powierzchnię blaszki. W tym momencie również można a nawet należy odstawić ciasto do wyrośnięcia na 10-15 minut. Tym razem z pospiechu nie zrobiłam tego i od razu posmarowałam wierzch śmietaną, posypałam majerankiem, wbiłam jajka i udekorowałam szynką parmeńską, oliwkami i pomidorkami koktajlowymi. Wierzch doprawiłam solą i pieprzem. Piekłam w piekarniku nagrzanym do 170 stopni przez 25 minut. Podałam na ciepło z guacamole. 

Smacznego, Klaudia!


środa, 5 września 2018

Alternatywny przewodnik po Londynie


Londyn. Gdybym musiała wyprowadzić się z Trójmiasta to zamieszkałabym w Warszawie. Gdybym uznała, że Warszawa to dla mnie za mało z chęcią przeniosłabym się do Londynu. To takie moje miasto, jedna z ulubionych stolic w Europie i doskonale się tutaj czuję.

W tym roku pomysł na urlop był żaden. Nie miałam planu, składu i ładu a jedyne co wiedziałam to, że muszę go wziąć bo szef naciskał. Kiedy mój znajomy kupił dwa bilety do Londynu, wysłał mi screena i napisał jedziemy nie byłam ani zła ani szczęśliwa. W Londynie byłam już wcześniej i faktycznie to miasto zrobiło na mnie dobre wrażenie. Wówczas miałam przygotowany plan, podrukowane mapy i zwiedzaliśmy wszystko zgodnie z moimi wytycznymi. Tym razem było inaczej...

Polecieliśmy do Londynu tanimi liniami i w obie strony zapłaciliśmy niecałe 600 zł za bilety. Jak na lot w sezonie to całkiem przystępna cena, chociaż znam przynajmniej jednego wariata, który za ten sam lot potrafi zapłacić 150 zł. Pozdrawiam Piotr, nie wiem co by było gdyby nie Ty.

Bez żadnego planu w głowie, prócz kilku miejsc, których nie udało mi się zwiedzić poprzednim razem właściwie sama nie wiedziałam co chciałabym zobaczyć. A jedyne co miałam w planach to oczy, uszy i głowa szeroko otwarta na to co proponują mi miejscowi. Planowałam wtopić się w tłum i przez ponad tydzień żyć jak mieszkanka Londynu. Udało mi się. To były cudowne wakacje.

Dzięki temu, że z dnia na dzień planowałam kolejne cele podróży udało mi się dotrzeć do miejsc o których nie mam mowy w żadnych przewodnikach. Które są piękne ale nie tak popularne. 

Poniżej mam dla Was krótki przewodnik po Londynie. Są to miejsca mniej popularne ale równie piękne co te sztandarowe, które będąc w Londynie zobaczyć po prostu trzeba! Nie wyobrażam sobie zwiedzać odległych i mniej popularnych miejsc danego miasta nie widząc wcześniej tych najbardziej znanych, zatem to jasne, że ważnymi punktami Londynu zawsze będą dla mnie okolice London Eye, Big Bena, placu Westminster, Tower Bridge czy Palace Buckingham. Warto również pokręcić się po Piccadilly Circus czy wejść do najpopularniejszych muzeów Londynu (National Gallery, Muzeum Historii Naturalnej czy Muzeum Brytyjskiego), które są zupełnie za darmo! Londyn to również miasto najpiękniejszych parków w Europie zatem nie wyobrażam sobie by ominąć je i nie spędzić tam chociaż jednego poranka bądź popołudnia popijając ulubioną kawę. 
Miejsca, które opisałam Wam powyżej udało mi się pozwiedzać poprzednim razem w ciągu 4 dni, natomiast był to wyjazd mocno zorganizowany. Chętnym wyślę dokładny plan zwiedzania wraz z mapą. 

Tym razem jednak było inaczej. Przede wszystkim dłuższy pobyt pozwolił na bardziej leniwe spędzanie czasu w Londynie, chociaż nadal aktywne bo w ciągu dnia robiłam 30 000  kroków! Natomiast nigdzie się nie spieszyłam i mogłam tak jak lubię wtopić się w tłum. 

Poniżej przedstawię Wam miejsca, które zdecydowanie zdobyły tym razem w Londynie moje serce. I oczywiście obudziły apetyt na więcej! 



  • Chinatown 


Lecąc do Londynu to było jedyne miejsce za którym tęskniłam najbardziej. Atmosfera, pęd, jedzenie a w tle muzyka. Dla mnie to połączenie idealne. Chinatown to dzielnica Londynu zamieszkała przez mniejszość azjatycką, gdzie można skosztować pysznej kuchni i poczuć się prawie jak w Azji. W Chinatown znajdziesz sklepy z żywnością azjatycką, pamiątki, produkty prosto z Azji ale i knajpki, bistra, puby i restauracje. Ceny jedzenia w Chinatown wahają się od kilku funtów za posiłek do kilkudziesięciu. Będąc w tej dzielnicy polecam zwracać uwagę na miejsca w których jest bardzo dużo ludzi bo nie w każdej restauracji jedzenie jest pyszne. Będąc poprzednim razem poszliśmy do drogiej restauracji gdzie za posiłek wydaliśmy ponad 30 funtów a okazał się niezbyt smaczny. Natomiast tym razem postawiłam na uliczne i szybkie jedzenie, które okazało się strzałem w dziesiątkę! W Chinatown jest jedna bardzo smaczna piekarnia gdzie można kupić bułeczki na słodko i słono oraz całkiem smaczne lody podane w "rybce" z gofra o smaku matcha. Jeżeli w przyszłości ponownie będę miała okazję zjeść coś w Chinatown z pewnością odpuszczę sobie sztywne restauracje i wybiorę uliczne jedzenie, szybkie bary zwłaszcza te w których kolejka mocno przekracza próg. Chinatown to miejsce gdzie muzyka na żywo i dobre jedzenie idą ze sobą w parze. Warto pogubić się po uliczkach tej dzielnicy z pustym żołądkiem by stopniowo go napełniać smacznymi potrawami niemal prosto z Azji. 



  • Camden Town
Druga z moich ulubionych dzielnic Londynu, które "zaliczyłam" zarówno będąc poprzednim razem, jak i tym dwukrotnie to właśnie Camden Town. Podobno jest to najbardziej hipsterska dzielnica Londynu. Tam dzieje się wszystko! Od ulicznych występów, strajków, koncertów, street foodu po nielegalną sprzedaż markowych produktów, alkoholu i wszystkiego co niedopuszczalne. Camden Town to również Camden Market gdzie można kupić rękodzieła, stare winyle, alternatywną sztukę lub rzeczy o jakich istnieniu nawet nie miałeś pojęcia! Camden to świetne knajpki z dobrym piwem i różowym ginem, do którego miłość przywiozłam sobie do Polski. Camden to również świetne jedzenie. Od wegańskich fast-foodów po tłuste, mięsne żarcie. Wieczorem muzyka i śpiew, niesamowity klimat w blasku lampek wśród otwartych ludzi w każdym wieku, gdzie z każdym możesz zamienić po dwa zdania rozmawiając na mało ważne tematy. Bardzo towarzyska część miasta, którą ja uwielbiam odwiedzać. Jeśli miałabym porównać Camden Town  do miejsc w Polsce, które znam to przypomina mi Off- Piotrkowska w Łodzi albo Elektryków czy 100cznię w Gdańsku. Jeżeli lubicie takie klimaty to pokochacie również Camden Town. 


  • Tower Bridge. Tylko nocą. Najlepiej w deszczu! 
Gdyby ktoś powiedział mi, że będąc w Londynie mogę zobaczyć tylko trzy miejsca to zdecydowanie nie mogłabym sobie odpuścić zobaczenia Tower Bridge. Ale tylko nocą. A najlepiej w deszczu! Będąc pierwszym razem w Londynie zaraz po opuszczeniu lotniska, późnym wieczorem, udałam się właśnie w okolice Tower Bridge by zobaczyć ten piękny most skąpany w ciemności nocy. To był najpiękniejszy i zarazem pierwszy wspaniały widok jaki udało mi się mieć w Londynie. Tym razem również postanowiłam zrobić sobie tę przyjemność. Dopisało mi tyle szczęścia, że nie dość, iż zobaczyłam Tower Bridge nocą to jeszcze lał deszcz z nieba. Okazało się, że widok najpopularniejszego w Londynie mostu w jego naturalnym środowisku, czyli deszczu i nocy to urzekający widok, który zapada w głowę, serce i duszę na długo. Mogłabym po nim spacerować w kółko. W ciągu dnia jest również ładny ale nie robi takiego wrażenia. To tak jak z wieżą Eiffla, w ciągu dnia wygląda niestety jak "kupa złomu" natomiast nocą (zimą, w okolicy Bożego Narodzenia) to najpiękniejszy widok jaki można sobie wyobrazić. Z Tower Bridge jest podobnie. Jeśli jesteś w Londynie na krótko i możesz tylko raz pojechać w tamte okolice to polecam poświęcić na to właśnie wieczór.


  • Rejs do Greenwich. 




















Będąc w okolicach tower Bridge można popłynąć Tamizą do Greenwich. Piękny rejs z cudnymi widokami w okolice południka zero! Gdyby nie mój ulubiony przewodnik po Londynie (Piotr!) zapewne nie popłynęłabym tam. Piękny Park, wysoka górka i zapierający dech w piersiach widok na Londyn. Polecam każdemu kto ma wolniejszy dzień na spędzenie go właśnie w tamtejszej okolicy. Greenwich to klimatyczne knajpki, smaczne jedzenie i cudowne widoki. Przepłynięcie statkiem nie jest drogie bo z okolic Tower Bridge to około 10 funtów a wrażenia naprawdę fascynujące. Warto udać się tam również podczas zachodu słońca, widok tonącego w budynkach Londynu słońca jest czarujący! 


  • Primrose Hill
Będąc  na tropie punktów widokowych Londynu warto wspomnieć o pięknym parku Primrose Hill, zaraz obok bardzo dużego Regent's Park. Spora górka i całkiem niezły punkt widokowy na cały Londyn. Ja postanowiłam urządzić tam sobie długi i leniwy poranek ze śniadaniem oraz książką i powiem Wam, że z takim widokiem na Londyn było warto. 

Warto tutaj nadmienić, że innymi punktami widokowymi dla miasta Londyn są: London Eye, The Shard czy budynek na Canary Wharf. 

  • Canary Wharf

Słuchanie miejscowych kolejny raz zaprowadziło mnie w cudowne miejsce. Albo mam kiepski gust albo zachwyca mnie po prostu świat. A Canary Wharf to kolejne miejsce warte polecenia jeżeli chodzi o Londyn. Biznesowa część tego miasta otoczona dużymi, pięknymi i przeszklonymi budynkami. Tutaj można poczuć pęd tego miasta ale i dostrzec jego piękno. Miałam okazję spędzić w tej okolicy przemiłą połowę dnia pijąc kawę, przyglądając się ludziom i chodząc to tu to tam. Modne jedzenie, knajpki czy sklepy zdecydowanie właśnie tutaj mają swoje miejsce. Do Canary Wharf można dojechać pociągiem DLR, który nie ma maszynisty i jest sterowany automatycznie. Ponadto ciekawym widokiem jest przejeżdżający ten sam pociąg przez środek budynku co można zaobserwować wysiadając właśnie na Stacji Canary Wharf bądź jadąc jedną stację dalej i przejechać przez ten budynek właśnie. 

Imponująco prezentuje się Stacja Crossrail w dzielnicy Canary Wharf gdzie znajduje się przepiękny ogród na piętrze budynku. W jego otoczeniu można napić się kawy lub zagrać na pianinie. Lub ludziom na nerwach :)

  • Notting Hill
Zdecydowanie z tej podróży przywożę jako jedną z ulubionych pamiątek pobyt w Notting Hill. Nieco spokojniejsza, ale również pełna turystów i klimatycznych sklepów, księgarni, kawiarni i knajpek, dzielnica Londynu po której ja mogłabym spacerować cały dzień. Niewielkie sklepiki z pamiątkami, ciuchami, talerzami i innymi dodatkami oraz klimatyczne księgarnie gdzie nie omieszkałam kupić sobie książki Jamiego Olivera. Doprawdy, to miejsce urzekło moje oczy, serce, duszę i kubki smakowe. Kierując się z Notting Hill w kierunku Camden Town można "zahaczyć" o słynne przejście dla pieszych ze zdjęcia Beatles'ów. Niestety to było jedyne miejsce które, z całego szacunku oczywiście do zespołu, nie zrobiło na mnie zbyt dużego wrażenia. Natomiast sam fakt spacerowania kolorowymi uliczkami Notting Hill był dla mnie bardzo przyjemny. 

  • Parki w Londynie







Jeżeli jesteś w Londynie i masz odrobinę czasu polecam Ci spędzić kilka chwil w jednym z Parków w Londynie. Moje ulubione to Hyde Park, Regent's Park, ten w Greenwich, St James Park czy Park przy Pałacu Buckingham. Zabieram ze sobą koc, coś do jedzenia, ulubioną książkę i kawę. Wtapiam się w tłum i urządzam sobie piknik, śniadanie i chwilę dla siebie w otoczeniu zieleni i pięknych widoków. 

  • Będąc w Londynie możesz pojechać do... Walii! 

Będąc w Londynie tyle dni... nie byłabym sobą gdybym nie wymyśliła sobie podróży gdzieś dalej! Początkowo chciałam spędzić dzień na wybrzeżu Anglii, potem planowałam Oksford, Cambridge a ostatecznie postawiłam na Cardiff. Oczarowana wyprawą do Walii o niczym innym nie mogłam już myśleć jak tylko o spełnieniu kolejnego marzenia. Tutaj powinny pojawić się specjalne podziękowania dla mojego nowego znajomego Piotrka. Dawno nie spotkałam kogoś tak obrotnego w życiu, inteligentnego i mądrego. Tylko dzięki niemu udało nam się nie przepłacić za bilety, na które ostatecznie wydaliśmy po niecałe 30 funtów. Walia i Cardiff to magiczna kraina, trudno to opisać, tam trzeba być. Aczkolwiek bliskość wybrzeża, smaczne jedzenie i odpowiednie towarzystwo to zawsze klucz do udanego wyjazdu. Sama podróż z Londynu do Cardiff trwa niewiele ponad 3 godziny autokarem National Express. Oczywiście spędzić tam jeden dzień to za mało ale i tak wiele jak na spontaniczny plan. Oprócz przeczytania na temat tradycyjnych walijskich potraw niestety nie przygotowałam się zupełnie na tę podróż a największą atrakcją okazała się dla mnie karuzela dzięki której mogłam zobaczyć jak położone jest Cardiff i jego najbliższe otoczenie. Bardzo zabawny jest również walijski język, którego nie potrafię nawet przeczytać nie wspominając o wymowie. 


  • Jedzenie w Londynie!
Poprzednim, jak i tym razem, zachwycałam się jedzeniem w Londynie. Tutaj możesz zjeść od doskonałych burgerów, ryby z frytkami czy kanapki po smaczne wegańskie potrawy. Gdybym jednak każdemu z Was miała coś polecić to z pewnością Fish&Chips w Covent Garden, Burgera w jednej z ulicznych budek, Tikka Masala w którejś z knajpek, indyjską kuchnię oraz oczywiście jedzenie w Chinatown czy Camden town. Fajne tosty, dobre kanapki, chrupiąca i tłusta ryba, piwo, doskonały cydr i różowy gin. Lubię jeść w Londynie. Dostaję tutaj oczopląsu! Podobają mi się hiszpańskie tapas w okolicy Notting Hill, kocham całą tą chińszczyznę tutaj i indyjskie potrawy ale równie świetne są dobre restauracje, bistra i knajpki w których możesz posmakować czegoś nowego podanego w ciekawej formie. Trochę żałuję. Jak na mnie bardzo niewiele mam zdjęć jedzenia a dużo więcej widoczków. Nie mniej jednak musicie uwierzyć mi na słowo. Jedzenie mają bardzo smaczne! 









Na koniec dodam tylko, że wrócę do Londynu jeszcze nie raz i kto wie- pewnie będę edytowała ten post w trakcie oglądania kolejnych zdjęć. Zapomniałam Wam napisać o Covent Garden, o moich ulubionych kościołach w Londynie, o tym, że na całym świecie nienawidzę komunikacji miejskiej a w Londynie kocham, o tym, że warto wypożyczyć sobie rower i cały dzień zjeździć po mieście by zobaczyć jak najwięcej. O tym, że ludzie tutaj są życzliwi a czerwone wielkie autobusy jeżdżą jak każde inne i to żadna atrakcja. O tym, że dużo lepiej wynająć pokój w hotelu w centrum aniżeli na obrzeżach bo równowartość przejazdów z dalszych zakątków miasta pociągiem, który notabene jest koszmarnie drogi, może przewyższyć różnicę w cenach hotelu. Że stadion Wembley jest piękny i super wybrać się w tamte okolice na zakupy ciuchowe ze względu na dużą ilość outletów. Że jeśli chcecie nacieszyć oko i spotkać gwiazdy to warto pójść do najbardziej ekskluzywnego domu towarowego w Londynie- Harrods. I że na stacji King's Cross Station mieści się peron 9 i 3/4 z powieści o Harrym Potterze. Jeju! Jest jeszcze tyle rzeczy, które chciałabym Wam napisać tutaj i pewnie zrobię to niebawem! A jeśli macie pytania- piszcie śmiało! Znam jednego eksperta, który zna odpowiedź na każde pytanie! 


Podobają Wam się tego typu wpisy? Chcecie więcej? Dajcie znać w komentarzach!