18:21
Dorsz z posypką z bulki tartej z limonkowym puree z batata na sosie ze szpinaku i śmietany oraz duszonymi z szałwią warzywami
No i stało się. Okazało się, że chcieć to móc, że nie wszystko kręci się wokół pracy i planów. Okazało się, że jednak można spędzać czas w domu, być szczęśliwym i nie trzeba harować jak wół na wszystko, żeby starczyło na kredyty i trochę fajnych wyjazdów. Okazało się, że można znaleźć czas na pasję, a jeśli... nie możesz go znaleźć, to coś za Ciebie go znajdzie.
Na początku tego roku, w jednym z pierwszych dni stycznia wpadła mi do głowy myśl, że coś się musi stać, co zatrzyma mnie w domu. Bowiem istnieje taka moja osobista teoria na co drugi pracowity rok. Jednego roku pracuję, zarabiam i odkładam. W kolejnym mam labę, wydaję, realizuje pasje. Nie żebym rzuciła na to jakiś urok. Wybaczcie jeśli los pokarał Was wszystkich a miał jedynie mnie.
A wracając do koronawirusa. Wojny dwudziestego pierwszego wieku, który jest pstryczkiem w nos dla wszystkich osób podobnych do mnie. Podróżujących, pracujących, nie doceniających wartości chwil, studiujących i kształcących się, będących absolutnie wszędzie i robiących absolutnie wszystko.. Uważam, i o ile naprawdę bagatelizuję sprawę, chociaż musiałam zamknąć wszystkie firmy, mój brat jest na kwarantannie w rodzinnym domu bo wrócił zza granicy, a rodzice mieszkają po kątach, a zatem, bagatelizując sprawę i nie ulegając panice, uważam, zupełnie szczerze uważam, że niekiedy los, niekiedy świat, a niekiedy absolutnie cały kosmos, chce byśmy zauważyli... że jest coś więcej i coś dalej niż czubek własnego nosa.
Jest pierwszy dzień kalendarzowej wiosny, wczoraj był pierwszy dzień astronomicznej wiosny, dzień uśmiechu i moje imieniny. W Trójmieście spadł śnieg i jest biało, a ja posadziłam bratki i posiałam rano trawę bo wszystko wskazywało na zakończenie się zimy, której notabene i tak nie było, a teraz sobie jest.
Oczywiście w takich momentach jak ta chwila jest mi stuprocentowo głupio, że zaniedbałam czytelników mojego bloga i są osoby, które regularnie przypominają mi, że powinnam coś mądrego wrzucić. Zatem nie przedłużając przechodzę do meritum. Na zdjęciu jest ryba. Spowodowana głównie tym, że od 23 dni nie jem mięsa. I słodyczy. Nie. Nie na zawsze. Tylko w okresie postu, postanowiłam trenować swoją silną wolę. Notabene bardzo przydaje się to postanowienie w dobie kryzysu, bowiem o mięso ciężko, a o homara i krewetki łatwo. Rybie, dorszowi, towarzyszy limonkowe puree z batata, sos na bazie śmietany i szpinaku oraz duszone z szałwią warzywa. Oczywiście całość jest obłędnie smaczna, głównie za sprawą posypki z kopru i bułki tartej, lub za sprawą wszystkiego co jest na tym talerzu. W każdym razie. Teraz w okresie nudy, czasu dla siebie i dbania o to ca na talerzu, polecam "pobawić" w to danie.
Składniki, na jedną porcję potrzebujesz:
Ryba z posypką bułki tartej:
- 200 g filetu z dorsza bez ości
- sól, pieprz, skórka oraz sok z 1/3 limonki
- oliwa z oliwek i masło do smażenia
- 1/5 szklanki bułki tartej, koperek, skórka otarta z połowy limonki
Sos szpinakowy:
- garść szpinaku
- ząbek czosnku
- masło do smażenia
- sól i gałka muszkatołowa
- śmietana 36% 1.2 szklanki
- 1 mały batat (200 g)
- mleko do gotowania
- masło
- szczypta soli
- sok z połowy limonki
- skórka otarta z limonki
Duszone warzywa z szałwią:
- 1 mała marchewka
- ćwierć cukinii
- szalotka
- masło do smażenia
- szałwia, sól, pieprz, estragon
- dużo kopru do dekoracji dania
Zaczynam od puree. Batata kroję w kostkę, gotuję w mleku do miękkości, odcedzam. Dodaję do niego masło, szczyptę soli, sok z limonki oraz skórkę. Całość dokładnie ugniatam tłuczkiem do ziemniaków i mieszam na kremowe puree. Odstawiam. Na patelni, na maśle smażę pokrojoną na ćwiartki szalotkę oraz pokrojoną w słupki marchewkę i cukinię z dodatkiem przypraw. Warzywa nie powinny smażyć się dłużej niż 5 minut. Nie powinny być rozgotowane. Dorsza doprawiam solą, pieprzem i smażę na oliwie z oliwek z dodatkiem masła po 2 minuty z każdej strony. Na suchej patelni prażę bułkę tartą z dodatkiem soli dwie minuty. Następnie mieszam ze skórką z limonki i posiekanym koperkiem. Na patelni na maśle smażę ząbek czosnku oraz szpinak. Doprawiam solą i gałką muszkatołową. Dodaję śmietanę i duszę sos 4 minuty, jedynie do zagęszczenia. Składam danie, upewniając się, że każda składowa smakuje odpowiednio dobrze. Na talerzu układam puree. Następnie dodaję duszone warzywa. Kładę na talerzu również szpinakowy sos a na nim układam rybę. Jej wierzch posypuję posypką z bułki tartej i limonki. Całe danie posypuję obficie koprem. Podaję z ćwiartka limonki, która z pewnością przyda się do zjedzenia dorsza.
Smacznego, Klaudia!
Brak komentarzy